Methi
Gość
|
Wysłany: Pią 16:49, 07 Wrz 2012 Temat postu: Methindelle \o/ |
|
|
Ahoj ex bracia i siostry! :>
Na horyzoncie pojawiła się istota, którą jedni uwielbiają, inni nienawidzą.. z przewagą tych drugich. Składam podanie, nie ukrywam, że przede wszystkim z powodu jęcze.... eee... namowy pewnego zbłąkanego, niesamowicie ubłoconego, wędrowca.
POSTAĆ:
1. Methindelle, w 100% SpectralDancer, 82
2. ht tp :// img1 7.ima gesha ck. us/img 17/912 1/shot00 000sb. jpg
KLAN:
1. Yup.
2. Powody te same, co poprzednio... Ponadto: bo Saneth, bo Sarr. Bo nie ma paru osób..
3. Braterstwo Cienia, Krwawy Smok, Necessitas/Chimaru, Elisjum i AnimaDamnata.
4. Pewien tajemniczy członek Animy posiada mojego SoMa.
5. Stosunek bardzo neutralny, ale jak trzeba walczyć, to się walczy.
6. Co wniosę... jeśli wszystko zostanie na tej drodze, na której jest, to zdecydowanie humor... no i czasami dla kogoś tam mogę potańczyć. O ile znajdą się chętni.
DODATKOWE:
1. Codziennie, co drugi dzień, wieczorami.
2. A pewnie.
3. Nie są.
4. Rekomendacje... te anty-rekomendacje też się liczą? Jeśli jakieś rekomendacje mam, chętnie dowiem się od kogo... :>
5. Nadal kobieta, nadal Anna, ostatnio zainteresowania ogranicza mi praca, którą zresztą – z racji hobby – uwielbiam.
6. Tekst: (niekoniecznie o mojej postaci, ale tak mi się napisało)
Niespokojnie rozejrzała się dokoła. Niemal natychmiast wyczuła czyjąś obecność, jednak lekcje z Arieną nie poszły na marne. Odruchowo chwyciła łuk i skryła się za rozłożystym drzewem. Tylko tu, w okolicach jej wioski grubolistne daenny osiągały takie rozmiary. Wzięła głęboki oddech i skupiła cała energię na to, by pozostać w bezruchu. Z niedaleko położonej ścieżki dobiegły ją głosy.
- Mówię ci, widziałem ją tutaj – bez problemu poznała Aera, niezbyt lubianego rywala z ostatniej potyczki – Jej opiekun dostanie szału, jeśli się okaże, że ją zgubiłem.
- To nie twój problem, że jakaś panna nie może usiedzieć tam, gdzie jej miejsce – odpowiedział mu drugi głos, który poznała również bez problemu. To Malen, syn jej nauczyciela uzdrowień.
- To wszystko wina Akrana, przez niego teraz musimy się włóczyć...
Dalszą rozmowę odjeżdżających znajomych zagłuszył jej szum liści daenn.. Jej serce niemal stanęło, gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
- Musisz uciekać – Akran, nieco starszy od niej łucznik, jej przyjaciel, szeptał z nieukrywanym wysiłkiem. – Nadchodzą!
Gdy tylko to powiedział, ich uszu dobiegł ryk rogu nieprzyjaciela. Akran ostatkiem sił wcisnął jej w dłoń skórzaną obrożę.
- Jest twój.
Niewiele myśląc rzuciła się do ucieczki. Wiedziała, że nie pomoże już ani swym przyjaciołom, ani wiosce. Za plecami usłyszała dobrze znany tupot wilczych łap.
Ci, którzy zeszli z gór, nie liczyli się z żadnym oporem...
Ta dammmmm! (pie... uderzył dzwon)
Ostatnio zmieniony przez Methi dnia Pią 16:52, 07 Wrz 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|